Dzieciom zmagającym się z chorobą za murami oddziałów szpitalnych leczniczą moc zabawy zapewniają wolontariusze szpitalnego programu GO!
O wolontariacie w szpitalnym programie GO! opowiada Kriszta, jedna z naszych pierwszych wolontariuszek:
To jak wejście do ciemnego, zimnego pokoju i po chwili uświadomienie sobie, jak wiele ciepła w nim jest. Zostawiamy tam ogrom siły, ciepła i marzeń, które zostają z dziećmi przez kolejne długie dni.
To bycie pierwszą osobą tego dnia, która nie pyta o zdrowie dziecka, ale o to, w co chce się pobawić.
To bycie osobą, która pokazuje im grę, w którą mogą później grać z mamą.
To bycie dorosłym, skupienie się na dziecku i niemartwienie się.
To skupianie się tylko na tym, co piękne: granie w ulubione gry, słuchanie muzyki, wspominanie przyjemnych sytuacji oraz rozmawianie na ulubione tematy. Nic innego nie jest teraz istotne.
Zawsze wiem, że jestem bezpieczny
Trudno powiedzieć, że jest to trudne, gdyż dzieci są w o wiele cięższej sytuacji. Ale dla nas to też nie jest to łatwe. Dlatego jestem ogromnie wdzięczna, że koordynatorzy programu GO! tak starannie i z uwagą nas przeszkolili.
Na początku każdego spotkania zawsze się rozgrzewamy, aby przygotować się na spotkanie z dziećmi. Jeśli w międzyczasie się zniechęcam, zawsze dają mi przestrzeń i oferują wsparcie oraz pomoc pod koniec programu, aby przepracować to, co się stało. Bez względu na to, jak i czy udane będą spotkania, wiem, że na koniec dnia będą tam koordynatorzy, którzy mnie wysłuchają. Cieszymy się razem widząc reakcje dzieci i ich życzliwość, rozumiemy jednak, jeśli któreś dziecko było mniej entuzjastyczne.
Zawsze wiem, że jestem bezpieczny.
„Dziękuję, że byłeś ze mną!”
Wolontariat jest uważany przez wszystkich za wydarzenie oczyszczające. Ale nim nie jest.
Czasami musimy zostawić dziecko w spokoju, ponieważ jest zmęczone, musimy pamiętać, że mają one niekiedy dni o wiele cięższe niż my. Niekiedy dzieci nie są zupełnie zainteresowane programem. W takich sytuacjach ważne jest, aby przeanalizować sytuacje i zrozumieć co się wydarzyło. Ale wiem, że za każdym razem dajemy z siebie wszystko.
Może nie zawsze w sposób oczywisty, ale odpowiedź dziecka zawsze tam jest. W zapomnianym telefonie; w głębokim przemyśleniu, którym się z Tobą podzieliło; w machaniu na do widzenia; w przyznaniu Ci roli drugoplanowej- tak dzieci mówią „dziękuję”.
A naszym zadaniem jest być wystarczająco wrażliwym, żeby to usłyszeć. Jesteśmy przyzwyczajeni do wyraźnej, rzucającej się w oczy wdzięczności, na którą jak już się pojawi, rzucamy szybkie “proszę bardzo”.
Dzięki programowi GO! Nauczyłam się wyłapywać te ciche „dziękuję, że jesteś tu ze mną”. To niesamowicie ważne, gdyż sprawia, że chcemy wracać na szpitalne oddziały. To niezwykłe, jak mały pacjent zapomina o szpitalnej aparaturze, gdy całkowicie zanurza się w grze, z której nie chce zrezygnować. Cudownie jest zobaczyć, jak znudzony nastolatek całkowicie angażuje się w grę fantazji.
Najważniejsze to nie stresować się przed wizytą w szpitalu i nie zastanawiać się, czy jestem wystarczająco zabawny, otwarty, czy moje żarty są odpowiednie a pomysły wystarczająco dobre dla dziecka, które leży w szpitalnym pokoju od tygodni i się boi. Moim najważniejszym zadaniem jest poświęcenie mu czasu i uwagi tak, aby spędziło miło wspólny czas…
I jeśli zrobię to dobrze, będzie tam trochę cieplej, jak pójdę do domu.